Ziemniaku wróć!
Polska wciąż należy do potentatów w produkcji ziemniaków. Jednak, o ile w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia zajmowała 2.-3. miejsce na świecie, o tyle teraz ledwie mieści się w pierwszej piątce. O tym, czy Polska ma znów szansę na bycie ziemniaczanym eldorado, porozmawialiśmy z dr Wojciechem Nowackim, kierownikiem Zakładu Agronomii Ziemniaka w Jadwisinie, Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin – PIB.
Maria Sikorska: Jak Pan sądzi, dlaczego w Polsce jemy coraz mniej ziemniaków?
Dr Wojciech Nowacki: Generalnie, rzeczywiście jemy tych ziemniaków mniej, ale na tle innych państw wypadamy w tej kwestii i tak nieźle. Spożywamy ich prawie 100 kilogramów na rok, z czego 18 kilogramów w formie przetworów spożywczych, a 80 kilogramów w stanie świeżym. Przykładowo, przeciętny Niemiec spożywa około 50 kilogramów ziemniaków na rok. To prawie o połowę mniej niż Polak. W ciągu ostatnich osiemnastu lat, spożycie ziemniaków w naszym kraju spadło o połowę. Wpłynęło na to wiele czynników. Jest inna niż dawniej zasobność portfeli Polaków. Ziemniak – dawniej uważany za warzywo biedniejszych, dziś nie odgrywa już takiej roli jak kiedyś. Zresztą – nie jest już także taki tani. Dodatkowo, mamy wiele substytutów ziemniaka. Oferta w tym zakresie jest duża i w zasięgu ręki. Inną kwestia jest fakt, że na przygotowanie ziemniaków na obiad potrzebujemy trochę czasu – trzeba je obrać i ugotować, podczas gdy makaron czy kaszę wrzucamy tylko do wody i już za chwilę możemy zjeść swoją strawę. Młodzi stronią więc od ziemniaków. W rodzinach wielopokoleniowych spożycie ziemniaków jest większe, a im mniejsza i młodsza rodzina – tym przysłowiowych kartofli jest mniej na stołach. Patrząc pod katem profesji, najwięcej ziemniaków spożywa się w rodzinach rolników. Coraz mniej jedzą ich emeryci i renciści. Najmniej ziemniaków jedzą ludzie wykonujący wolne zawody. Ziemniaki są także sprzedawane w innej formie niż dawniej. Mają estetyczne opakowanie, bardziej poręczne. Ale też za nie płacimy. Największa marża dotyczy detalu. Cena detaliczna ziemniaków jest niemal sześciokrotnie większa niż cena, za którą sprzedaje rolnik.
M.S.: Jak zapowiada się konsumpcja ziemniaka w sezonie 2017/2018?
W.N.: Jak wynika z raportu Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, w sezonie 2017/18 bilansowe spożycie ziemniaków nieprzetworzonych przypuszczalnie ponownie się obniży do ok. 96 kg/mieszkańca, co oznacza, że na cele konsumpcyjne przeznaczy się ok. 3,7 mln ton ziemniaków, w tym 2,9 mln. ton w formie nieprzetworzonej, a 0,8 mln ton będą stanowić przetwory ziemniaczane (w ekwiwalencie ziemniaków). Systematycznym wzrostem charakteryzuje się natomiast przemysłowy przerób ziemniaków, który w sezonie 2016/17 wyniósł 2530 tys. ton i był o ok. 450 tys. ton większy niż w sezonie poprzednim, a w porównaniu z okresem sprzed 10 lat (sezon 2006/07) był to wzrost o 1100 tys. ton (o 79%). W minionym sezonie najwięcej ziemniaków przerobiono na frytki i chipsy (ok. 1250 tys. ton) oraz na skrobię (ok. 1050 tys. ton).
M.S.: Jak tendencje związane ze zdrowym odżywianiem, mają się do danych o wzroście spożycia frytek i chipsów?
W.N.: Chipsy to przekąska, a nie podstawowy produkt i trzeba na niego spojrzeć nieco inaczej. Ziemniak w stanie świeżym to 70 kalorii na 100 gram, a chipsy to około 400 kalorii. Frytki z kolei wygrywają wygodą w kwestii przygotowania. Polacy i tak jedzą jeszcze mało produktów smażonych, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej. Rosnące przetwórstwo ziemniaków na frytki i chipsy w Polsce, jest uwarunkowane wzrostem ich konsumpcji krajowej, ale przed wszystkim dynamicznie rosnącym eksportem tych produktów. W ostatnim sezonie, na rynki zagraniczne sprzedano ponad 183 tys. ton frytek i prawie 43 tys. ton chipsów o łącznej wartości 219 mln EUR. Również bardzo znaczący jest eksport skrobi ziemniaczanej, który w sezonie 2016/17 wyniósł ponad 138 tys. ton, co stanowiło prawie 70% jej produkcji krajowej. Dodam tylko, że podstawowym problemem producentów oferujących ziemniaki do przetwórstwa spożywczego na wolnym rynku jest bardzo niski popyt, ponieważ firmy produkujące frytki i chipsy mają zapewnioną wystarczającą podaż od dostawców objętych umowami kontraktacyjnymi i ta sytuacja nie zmieni się z pewnością w ciągu najbliższych miesięcy.
M.S.: Jak wygląda kwestia produkcji ziemniaków jadalnych, w tym ich cen, w Europie?
W.N.: Według ostatnich szacunków NEPG, czyli Stowarzyszenia Producentów Ziemniaków Europy Północno Zachodniej, produkcja ziemniaków jadalnych – bez sadzeniaków i skrobiowych, w 2017 r. w krajach takich jak Belgia, Francja, Holandia, Niemcy i Wielka Brytania, była rekordowa i wyniosła 28,9 mln ton. W porównaniu z rokiem poprzednim, stanowi wzrost aż o 17,7%. W Belgii i Holandii zbiory ziemniaków jadalnych wzrosły o 21 i 24%, w Niemczech i we Francji o ponad 19%, a w Wielkiej Brytanii o 4%. Konsekwencją tak znaczącego wzrostu zbiorów i nadwyżki podaży, jest znaczący spadek cen ziemniaków w Europie Zachodniej. Ceny ziemniaków jadalnych na rynku niemieckim w końcu listopada 2017 roku, wynosiły ok. 110 EUR/t, wobec 180 EUR/t w roku 2016 i 190 EUR/t w analogicznym okresie 2015 r. Ceny ziemniaków z przeznaczeniem na frytki i chipsy, w zależności od regionu, wynosiły 30-40 EUR/t, wobec 170-200 EUR/t w końcu listopada ubiegłego roku i 110-130 EUR/t dwa lata wcześniej.
M.S.: Dlaczego producentów ziemniaków jest mniej niż kilkanaście lat temu? Co miało na to wpływ?
W.N.: W tej chwili mamy ogółem ponad 370 tysięcy producentów ziemniaka, z czego 50 tysięcy gospodarstw uprawia je na powierzchni powyżej hektara. Mamy tych gospodarstw bardzo dużo, 80% z nich produkuje na własne potrzeby, a nadwyżki sprzedaje na targowiskach. Następuje koncentracja produkcji. Mamy tak zwane gospodarstwa socjalne, które uprawiają ziemniaki tradycyjnie – głównie na Podkarpaciu i w Małopolsce. Są też bardzo duże gospodarstwa, ponad 200 hektarowe, które produkują na potrzeby nowoczesnego rynku ziemniaka jadalnego. Nie ma rynku zbytu na ziemniaka i to zdecydowało o ograniczeniu powierzchni, stopniała powierzchnia uprawy. Kiedyś ziemniak był wykorzystywany na pasze i jako pożywienie dla trzody, ten kierunek produkcji został jednak zarzucony. Ziemniak jest nadal postrzegany jako gatunek dochodowy. Co prawda rolnicy narzekają na niskie ceny, ale w porównaniu z innymi warzywami, ziemniaki nie wypadają naprawdę aż tak źle. Z każdym rokiem ubywa nam producentów ziemniaka, a jednocześnie następuje koncentracja produkcji ziemniaka. Tzw. sfera socjalna jego produkcji (na samozaopatrzenie) zanika, a przybywa profesjonalistów prowadzących duże plantacje na potrzeby produkcji towarowej.
M.S.: Główny Urząd Statystyczny powierzchnię uprawy ziemniaków w Polsce w 2017 r. oszacował na ponad 0,3 mln ha, tj. o 6 proc. więcej niż w 2016 r. Czy to oznacza, że Polska znów rośnie w siłę jako ziemniaczana potęga? Czy mamy jeszcze szansę ponownie być Pyrlandią?
W.N.: Według IHAR-PIB, w 2017 r. areał uprawy ziemniaków w gospodarstwach rolnych szacowany jest na ok. 320 tys. ha, a łącznie z ich powierzchnią w ogrodach przydomowych ok. 330 tys. ha. W 2016 r. powierzchnia uprawy ziemniaków w gospodarstwach rolnych, według GUS, wyniosła 300,7 tys. ha, a łącznie z ogrodami przydomowymi 311,6 tys. ha. Wzrost powierzchni uprawy ziemniaków w prawdopodobnie spowodowany był dwoma czynnikami: kontynuacją realizacji dopłat obszarowych do każdego hektara uprawy ziemniaków skrobiowych kontraktowanych przez zakłady krochmalnicze (w wysokości 1165 zł/ha w 2017 r., wobec 1288 zł/ha w roku poprzednim) oraz korzystną ceną rynkową ziemniaków ze zbiorów 2016 r., a więc i wyższą opłacalnością produkcji w minionym sezonie. Niestety, barierą dalszej nieograniczonej uprawy ziemniaków skrobiowych są ograniczone moce przerobowe funkcjonujących krochmalni oraz rynek skrobi ziemniaczanej. Jest także sporo innych barier.
M.S.: W Polsce ceny ziemniaka nadal są niskie, a ich poziom w dużym hurcie, w zależności od lokalizacji, jakości bulw i odmiany waha się w przedziale od 20 do 40 zł/dt. Jak to wpływa na sytuację producentów?
W.N.: Ceny ziemniaków na polskim rynku nadal są niskie, a ich poziom jest dosyć mocno zróżnicowany – w zależności od lokalizacji i jakości ziemniaków. Tam, gdzie podaż ziemniaków jest największa, w dużym hurcie – za ziemniaki pakowane w worki, płaci się jedynie 0,23 0,30 zł/kg. W innych regionach ceny są nieco wyższe i lokalnie mogą nawet przekraczać 0,40 zł/kg. Mali producenci wykruszają się z rynku, cena 20 zł/dt to najniższa cena dla producenta, która nie pokrywa kosztu produkcji. Jeśli są lata nieurodzaju, tak jak w 2015 roku, był deficyt i cena poszybowała nawet do tysiąca za tonę ziemniaka jadalnego. W 2017 roku zebraliśmy 9,5 mln ton i rynek jest zalany ziemniakami i cena jest bardzo niska. Decyduje więc jakość. Im lepsza, tym większa szansa zbytu i wyższej ceny.
M.S.: W którym województwie obecnie jest najwięcej producentów?
W.N.: Skoncentrowanie produkcji ziemniaków nastąpiło w województwie łódzkim, które wyspecjalizowało się w produkcji ziemniaka wczesnego, a także w województwie mazowieckim i wielkopolskim.
M.S.: Jak wygląda kwestia eksportu ziemniaków?
W.N.: Chcielibyśmy bardzo się w tym zakresie rozwinąć, ale mamy problemy z utrzymaniem bezpieczeństwa fitosanitarnego. Problemem jest bakterioza pierścieniowa – przed wstąpieniem Polski do struktur unijnych, była również wykrywana w naszym kraju, ale nie robiono z tego problemu. Również dziś nie byłoby tak samo, gdyby nie fakt, że bakterie, które ją wywołują, zaliczane są do grupy organizmów kwarantannowych i to najbardziej niebezpiecznych. Ale polskie duże plantacje ziemniaków są od tej choroby wolne. Nasz towar jest bezpieczny i produkowany przez profesjonalistów. Niemniej jednak, krajom zachodnim łatwiej jest polskich ziemniaków do siebie nie wpuścić, utrzymując wysoką cenę na ziemniaki swoich, lokalnych producentów. By eksportować, polscy producenci muszą przechodzić kontrole, to czasochłonne i kosztowne, dlatego wielu rezygnuje i „kisimy się” przez to na rynku krajowym, jeśli chodzi o ziemniak jadalny. Jest problem z dostawami ziemniaków do Polski z zewnątrz, pod szyldem młody wczesny ziemniak sprzedawane są ziemniaki dojrzale – są one oferowane od Bożego Narodzenia z Basenu Morza Śródziemnego. To niekorzystne zjawisko dla naszych, bo stwarza niepotrzebna konkurencję. Ciągłe ograniczanie uprawy ziemniaków, a tym samym zmniejszanie się jego udziału w zasiewach, jako gatunku z grupy okopowych, z punktu widzenia potrzeb stosowania właściwych płodozmianów w modelu zrównoważonego rolnictwa, jest bardzo niekorzystny. Proces ten potęgowany jest zachodzącą koncentracją uprawy ziemniaków. Najwięcej gospodarstw rezygnujących z uprawy ziemniaków jest mniejszych obszarowo, produkujących na własne potrzeby oraz gospodarstw uprawiających ziemniaki na powierzchni do 2 ha. Natomiast postępuje specjalizacja większych gospodarstw w uprawie ziemniaków dla konkretnego kierunku produkcji (jadalne wczesne i na zbiór jesienny do konfekcjonowania, jako surowiec do przetwórstwa spożywczego oraz dla zakładów skrobiowych i w nasiennictwie).
M.S.: Dziękuję za rozmowę.
zywnosc.com.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim – regulamin