Kto chroni żywność pakowaną w atmosferze ochronnej?

Większość konsumentów nawet nie zdaje sobie sprawy, że żywność pakowana w atmosferze ochronnej, w niektórych przypadkach, może być szkodliwa dla ich zdrowia. Niestety w Polsce brak w tej kwestii restrykcyjnych przepisów. Co gorsza, ich wprowadzenia … nawet nie ma w planach.

W Polsce masowo pakuje się żywność wykorzystując w tym procesie mieszaninę gazów. Mają one sprawić, by produkt zachowywał dłużej świeżość. I sprawiają. Istnieje jednak zagrożenie namnażania bakterii w przypadku niezachowania właściwych warunków temperaturowych w sieci sprzedaży detalicznej i przez konsumentów. CO2 występuje w mieszance gazów, stosowanych w procesie pakowania żywności, ale stosuje się go za mało. Efekt? Gaz jest absorbowany przez produkt żywnościowy, w wyniku czego jego stężenie spada. Wystarczy, że produkt nie zostanie od razu włożony do lodówki, a namnażają się bakterie mezofilne, czyli te, dla których optymalna temperatura rozwoju to około 30 °C.  Mezofilami jest większość drobnoustrojów chorobotwórczych, więc jeśli jest ich za dużo – szkodzą zdrowiu.

– Bakterie patogenne będą się namnażały, jeśli restrykcyjnie nie będą przestrzegane zasady, zarówno
u producenta, jak i w sklepach. Dla żywności pakowanej w atmosferze ochronnej najważniejsza jest odpowiednia temperatura przechowywania, reżim chłodniczy – od producenta do stołu – do 4 stopni Celsjusza. Ważna jest też data produkcji, przydatności do spożycia. Jeśli dzieje się źle, pojawiają się bakterie groźne dla naszego zdrowia –
podkreśla prof. Mieczysław Obiedziński z Instytutu Technologii Żywności i Gastronomii Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży.

– W opisanej sytuacji szczególnie należałoby obawiać się intensywnego wzrostu tych bakterii, których komórki podczas rozpadu uwalniają toksyny odpowiedzialne za objawy chorobowe. Taki jest mechanizm zatruć pokarmowych wywołanych na przykład przez gronkowce i niektóre pałeczki Gram-ujemne z osławioną salmonellą na czele. Typowe objawy to biegunka, wymioty, którym może towarzyszyć gorączka, bóle brzucha, w cięższych przypadkach zaburzenia elektrolitowe i postępujące odwodnienie. Co prawda, rzadko słyszymy o tym, aby żywność pakowana była przyczyną jakiegoś masowego zatrucia, ale przy wadliwym procesie produkcji
i nieodpowiednim przechowywaniu tego typu produktów ryzyko na pewno istnieje
– ocenia lek. med. Jarosław Rymaszewski z Bydgoszczy.

Co istotne, przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, istniała polska norma na te drobnoustroje. Była dość restrykcyjna. Jednak, w ramach procesu harmonizacji naszego prawa z unijnym, została ona zlikwidowana. Nie zastąpił jej żaden akt normatywny ustalający normatyw dla ilości drobnoustrojów w opakowaniu. Kolejne akty prawne odnoszące się do tej sprawy nie przewidują niczego więcej poza informacją, że produkt zapakowany jest w atmosferze ochronnej. Nie ma więc charakterystyki normatywnej, która określałaby nie tylko ilość maksymalną bakterii w określonym czasie, ale też wskazania co do składu atmosfery w opakowaniu. Istnieje więc znacząca dowolność, opierająca badanie jakości o badania sensoryczne, niezbyt miarodajne, gdyż są one subiektywne.

Komisja Europejska pozostawiła możliwość zaostrzania norm krajom członkowskim, na przykład w formie rozporządzenia ministra zdrowia. W Polsce jednak tego nie zrobiono. Ta kwestia niejednokrotnie była przekazywana do rozpatrzenia ministrowi rolnictwa przez ekspertów od bezpieczeństwa żywności. Do ministra zwrócił m.in. Adam Tański, przewodniczy Komitetu Rolnictwa i Obrotu Rolnego Krajowej Izby Gospodarczej, podkreślając, że „określenie norm i proporcji poszczególnych gazów jest niezbędne, ponieważ każdorazowe odstępstwo niesie ryzyko zdrowotne zanieczyszczeń mikrobiologicznych”. 

My także zwróciliśmy się do ministra rolnictwa z zapytaniem o powyższą sprawę. Uprzejmie informuję, że
w zakresie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pozostają sprawy ogólnego oznakowania żywności, które wynikają z rozporządzenia unijnego (rozporządzenie wskazuje, że w przypadku zastosowania gazów
do pakowania wymaga podania informacji na opakowaniu), natomiast zagadnienia dotyczące norm (dla gazów) do pakowania żywności w atmosferze ochronnej leży w zakresie  kompetencji resortu zdrowia (Główny Inspektorat Sanitarny koordynuje sprawy związane z bezpieczeństwem żywności). W związku z tym, w naszej opinii, o informacje w sprawie wymagań dotyczących pakowania w atmosferze ochronnej powinna Pani
się zwrócić do GIS.
Gazy do pakowania w atmosferze ochronnej zostały uwzględnione jako grupa dodatków
do żywności w odpowiednim rozporządzeniu unijnym (w grupie ekspertów biorących udział w spotkaniach
na szczeblu KE bierze udział przedstawiciel resortu zdrowia z Państwowego Zakładu Higieny)”
– odpowiedział Dariusz Mamiński z resortu rolnictwa. Skierowaliśmy więc nasze pytanie do Ministerstwa Zdrowia oraz
do Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Ministerstwo Zdrowia przekierowało nas do GIS, a stamtąd z kolei otrzymaliśmy odpowiedź Jana Bondara, rzecznika prasowego: „Nie są mi znane żadne prace legislacyjne dotyczące zmian norm dotyczących żywności pakowanej w tak zwanej "atmosferze ochronnej". W związku z tym, że tego typu technologie najczęściej wykorzystywane są w przemyśle mięsnym, nie mogę wykluczyć, że takie prace toczą się w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi”.

I koło się zamyka. Tymczasem przepisy nakładają na producentów obowiązek informowania konsumentów, że produkt zapakowano w atmosferze ochronnej. O ryzyku dla zdrowia brak informacji. A takie ryzyko istnieje.

Wielu konsumentów nawet nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia i nie zastanawia się podczas zakupów, w jaki sposób wybierany produkt był pakowany. Co ciekawe, na polskim rynku pojawiła się firma będąca członkiem Polskiej Izby Opakowań, która jest jedynym polskim producentem podkładek absorpcyjnych do mięsa, drobiu, ryb oraz owoców, w tym również, innowacyjnych na skalę europejską, podkładek specjalnego przeznaczenia zapewniających najwyższą jakość i świeżość pakowanych produktów. Absorber został opatentowany i jest już wykorzystywany przez niektóre krajowe firmy, które eksportują produkty do Europy Zachodniej. Niektóre zagraniczne sieci, pod naciskiem ruchów konsumenckich, zamawiają produkty właśnie z tym absorberem.

– Nasz patent rozwiązuje ułomność atmosfery ochronnej. W wielu europejskich krajach konsumenci mają już świadomość, że nie wszystko co pakowane jest dla nas dobre i walczą o to, by były absorbery. Przecież chodzi
o bezpieczeństwo zdrowotne, by zmniejszyć ryzyko i zwiększyć gwarancję, że produkty mięsne czy rybne kupione w sklepie będą świeże
– wyjaśnia Przemysław Nowak z Pomona Company.

O tak zwanych polach niczyich w kwestii nadzoru żywności mówi Tadeusz Wojciechowski, Przewodniczący Zespołu ds. Bezpieczeństwa i Jakości Żywności Rady Dialogu Społecznego w Rolnictwie.

– Oprócz deklaracji producentów w zakresie prób przechowalniczych przy produkcji żywności pakowanej
w atmosferze modyfikowanej, zachodzi podejrzenie, że żywności tej nie nadzoruje żadna z pięciu inspekcji sprawujących nadzór nad żywnością. Pomiędzy często nakładającymi się kompetencjami poszczególnych inspekcji są również pola niczyje. Dlatego tak ważne jest powstanie Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności, która obejmie swoim nadzorem wszystkie ogniwa łańcucha żywnościowego, łącznie z pakowaniem żywności –
podkreśla.

W kwestii kontroli żywności pakowanej w atmosferze ochronnej pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Jedno zdaje się być pewne – chronią ją dość nieokreślone zapisy.

Maria Sikorska

zywnosc.com.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim –  regulamin